...i nie tylko moim! Blogosferę opanowała mania Yankee Candle. Długo opierałam się przed zakupem jakiegokolwiek wosku, ale nie wytrzymałam. W pełni zgadzam się z wszystkimi zachwytami na ich temat.
Nie wyobrażam sobie wieczoru bez podpalenia któregoś z wosków. Są oczywiście woski mniej lub bardziej intensywne, jednak ja "swoją tartową rodzinką" jestem zachwycona. Niektóre z nich, już spalone, na pewno kupię drugi raz-np.Spiced Orange, Waikiki Melon lub Season of Peace.
A w tej chwili w domowej kolekcji znajdują się:
To moje ostatnie zdobycze, a wśród nich słynny już Soft Blanket. Tutaj też znajdują się woski z wiosennej kolekcji.
Wszystkie cuda trzymam w takim szklanym naczyniu:
A Wy polubiłyście Yankee czy macie dość słuchania wszechobecnych zachwytów?
Próbowałam. Też się niedawno skusiłam i nie żałuję. Niestety przez tą rozpaloną miłość do YC teraz poważnie rozważam zakup dużej świecy...
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała dużą, ale cena...skutecznie mnie odstrasza:(
UsuńPrawda... Ceny są przerażające, ale podejrzewam, że przeliczając wydajność zapachową na woski to i tak wyszłoby taniej... Tyle, że trzeba wydać jednorazowo. No i zdecydować się tylko na jeden zapach.
Usuńuwielbiam te woski! lilac blossom i midnight jasmine to moje ulubione :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj któryś z nowości podpalę-jestem ciekawa czy też mi te akurat najbardziej przypadną do gustu.
UsuńTyle o nich słyszałam że kilka razy już chciałam zamawiać, ale potem sobie odpuściłam ..
OdpowiedzUsuńJa tyle razy podchodziłam do zamówień, że głowa mała. Skuś się, trzeba sobie umilać życie:)
UsuńJa z nowej kolekcji chce wosk ciemnofioletowy. Wąchałam świeczkę i bardzo mi się spodobał zapaszek.
OdpowiedzUsuńMidnight Oasis. Piękny.
UsuńW końcu i ja zamówiłam "Soft Blanket".. ;)
OdpowiedzUsuń